środa, 10 marca 2010

Dzień trzeci - Koparka

10-03-2010
Spakowałam termosy, pudło z kawą, herbatą, cukrem itd., dołożyłam dokumenty i jazda!

Przyjechałam pierwsza, ale po chwili ekipa pana Grzegorza się objawiła i zaczęło się wreszcie coś dziać!

Najpierw koparka zaczęła czyścić / równać "wjazd". Niby śniegu niewiele, ale trochę się najeździła, nim pokazał się w miarę wygładzony podjazd. Po krótkiej naradzie faceci ruszyli z kopyta, a właściwie z ciepłych butów!
Koparka już robiła co należy, a robolki meblowały się w nasze budce. Szalenie byli szczęśliwi, że mają ja do dyspozycji i natychmiast zatargali tam nie tylko termosy i pudło, ale również ciuchy i żarcie, które w ogromnej ilości sobie przywieźli - widocznie Kaszubi dużo jedzą :)

Jest narazie tylko trzech od łopaty, jeden w koparce i szef - pan Grzegorz, który przyjeżdża i odjeżdża. No właśnie, fajny facet bo ma cztery psy: malamuta haskiego z Ciapkowa, wilka, czyli owczarka i dwa kieszonkowce w dresikach ze wstążeczkami na uszkach. Trzeba przyznać, że to całkiem niezła mieszanka.
Rozmawiałam z nim na temat szamba i płota - oczywiście usłyszałam: "szefowa - jak się dogadamy, to wszystko idzie zrobić". jak usłyszałam to "szefowa", to ciarki mi po grzbiecie zasuwały w tempie zdecydowanie za szybkim. Brrr - nie znoszę tego określenia. Przypominają mi się różne sytuacje, podczas których tak mnie przezywano - i te dobre i te złe, choć uczciwie muszę przyznać, że tych lepszych było więcej.
Ale do rzeczy... Spójrzcie na zdjęcie, na którym widać łopatę i geodezyjne dechy. Dół poprzecznej deski, to poziom przyszłego parteru. będzie się wchodzić na ganek do tej wysokości - trzy, cztery schodki.
Koparka zasuwa, że hej. Już powstał pierwszy kopiec kreta.
Ziemię wywożą chwilowo na działkę Joanny.
Mają zasadę, że ziemia z wykopu nie jest wywożona poza teren, tylko gdzieś w pobliżu składowana,  aby móc w odpowiednim czasie  wykorzystać ją do równania terenu. I dobrze, bo przyda się, bo różnica w poziomie jest przeogromna. Dobrze wiec, że zrobiłam niwelację, teraz musiałabym za to dodatkowo zapłacić.
Musiałam pojechać do Geodezji do Starostwa (do Wejherowa) po wypis i wyrys. Dzięki temu zobaczyłam po dwóch godzinach jak "kopiec kreta" znacznie urósł!
W międzyczasie przyjechali następni i przywieźli dechy szalunkowe. pewnie jutro będzie ciekawie zobaczyć, co zrobili przez dzisiejszy dzień.
Zdjęć zrobiłam sporo, ale tutaj nie będę ich wszystkich umieszczać. Zrobię to na Picassie i wyśle Wam link. Napatrzycie się więc na wszystko prawie tak samo, jak ja. napiszcie mi, czy taki blog Wam odpowiada.
Faktem jest, że sama sobie robię pod górkę, bo takie pisanie zajmuje sporo czasu. Ale cóż, Joanna nie może uczestniczyć w budowie własnego domu (choć, jak widać, narazie buduje się dom Pawlickich a nie Banyardów), za wszystkie zarobione przez siebie pieniądze, więc należy się jej szczegółowa relacja. Alicja też pewnie chętnie  "popatrzy" jak rośnie jej nowy pokój :) [kiedyś, kiedyś to będzie jej dom - ale nas musi najpierw trafić szlag - na amen!]
Na koniec, z buziakiem do jutra - kotwica, czyli początek naszego zakotwiczenia się na Kaszubach - ta kotwica stoi vis a vis Starostwa w Wejherowie ;)

4 komentarze:

  1. to pora zimowa ale zobaczcie jak sie ustawia slonce, latem bedzie wyzej ,najlepiej by sciac czubki drzew, poza tym fajnie.
    Jak to sie skonczy bedziemy mame wypozyczac na inne budowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny pomysl (to wypozyczanie!!!!)
    Sciecie czubkow - zapytam pana Zygmunta czy to mozliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochani,poprostu zazdroszcze!!!!!!!!!..Fajnie sie czyta.Pamięc bywa zawodna ,wiec pisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieki Marysiu! Taka dobra zacheta, wiec bede pisac (przynajmniej teraz na starcie)

    OdpowiedzUsuń