sobota, 20 marca 2010

Awaria Rovera :(

Niestety - niestety nie mogłam pojechać na umówione spotkanie z kierownikiem budowy, ponieważ nawet nie wyjechałam z garażu - cholera jasna, psiakrew! Padła przypuszczalnie stacyjka lub rozrusznik. Red Bull wraz z Tatusiem jest na stoczni, więc nici z jazdy. Odwołałam spotkanie, podłączyłam auto do prostownika (tak na wszelki wypadek), umówiłam się na holowanie i teraz mam nieplanowane wolne!
W poniedziałek rano przyjedzie serwis, wyciągnie bydlaka z garażu, zawlecze na postronku na Hutniczą i może szybko naprawią - jeśli nie trzeba będzie, co najmniej tygodnia czekać na jakąś część, co już się nieraz zdarzało.
Biedny samochodzik, może zachorował żeby trochę odpocząć, może, ale co ja bez niego zrobię? Jak by co, to będę Tatusia/Wojtusia zawozić na szóstą rano na statek, dzięki czemu dalej będę mobilna. A następnie do Przetoczyna, gdzie zostawię Red Bulla przy sklepie pani Lucynki i dalej z buta, a co!
Kochani, życzę Wam świetnej soboty i niedzieli - macie mnie z głowy aż do poniedziałku! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz