Ponieważ wiatr rozwiał wszystkie śmieci, które były upchane po krzakach - dam ja za to panom robolkom reprymendę, oj dam - więc
Ali zaraz po wyjściu z samochodu zerwała z krzaka plastikową siatę i upchała do niej, co tylko znalazła na drodze, a szczęśliwy pies obsikal, co tylko stało na jego drodze!
Tylko małą chwilę połaziliśmy po bebechach domku i pędem do samochodu, bo tak było wietrznie i lodowato, że ręce na migawce grabiały!
Ale i tak spacer był fajny - następny w tym składzie, nie wiadomo kiedy, a chciałoby się, jak najczęściej i najszybciej!
Ponieważ każdy spacer z Rustym obowiązkowo musi zakończyć się na srajścieżce, to i dzisiaj tam podreptaliśmy - miejsce to, jak widać na załączonym obrazku, wprowadza Niuniusia w dziki amok! Jak miejscowe obszczymurki go kiedyś w takim biegu zobaczą, to żaden pod płot nie podejdzie, ha!
Musimy tam jechac bo nie wierze ,ze to prawda.
OdpowiedzUsuń