Panaedkowe robolki poukładały i poprzylepiały kolejne elementy naszej piernikowej chatki! Robi mi się włochaty grzbiet, jak patrzę na te kawałki, z których powstaje dom i wierzyć mi się nie chce, że to kiedyś będzie miejsce przytulne i ciepłe.
Chwilę przed tym nim przyjechałam, to ponoć wyjątkowo powiało. Skutek - płyty w trakcie rozładunku poleciały im na łby. Poza tym coś przy dźwigu się poluźniło i walnęło haczykiem w górkę szczytowej płyty - co widać na zdjęciu z mieczami balkonowymi. Mam się niczym nie martwic, bo i tak ponoć będzie cudnie!
Pewnie, jedni mają gdzieś, a drudzy się nabijają - to mój komentarz do dwóch ostatnich zdjęć
;-)
Dobrosiu,jestem pod ogromnym wrażeniem-cudnie
OdpowiedzUsuńMarychna - cudnie, to może kiedyś będzie, narazie jest bzdurnie i chmurnie! Ale tak w ogóle, to dziękuje za te krzepiące słowa i przypominam, że 29-ty się zbliża :) !!!
OdpowiedzUsuńLepiej piernikowa niz z masla...
OdpowiedzUsuń