poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Dzień, jak nie "codzień"

    Bardzo wkurza mnie dzisiejszy brak działania i czekanie na różne telefony. Wolę od rana zaliczyć, co należy, żeby później  "nic-nie-robić".
    • Alicja - nie odleci również jutro, gdyż Ryanair odwołał loty do 21 kwietnia - udało się zabukować kolejny bilet dopiero na 1 maja! Piszę dopiero, bo zaległości w szkole Ali ma coraz większe, no i tęskni już za swoją sunią i Dawidem (niekoniecznie w tej kolejności).
    • Notariusz - ostateczna sprzedaż Chwaszczyna - przed chwilą odwołany, bo nie ma jak wrócić z Włoch!
    • Kredyt - narazie bank, w realnej postaci pani Anny, milczy - czekamy obie na decyzję ubezpieczyciela, a to, niestety, musi potrwać. Sądzę, że jutro-pojutrze będę podpisywać ostateczną umowę.
    • Wygoda - telefon przed godziną z informacją, że do popołudnia przerwa - panowie, czyli ekipa pana Edka, w oczekiwaniu na samochód, który ma przewieźć szkielet piętra, zabijają czas wykańczając na hali kroksztyny i wimpergi.
    • Hydraulik - telefonował, że dzisiaj nie może, a jutro może....
    • Kominy - zapłacone - mamy się spotkać na budowie, w składzie Ryba, Jan i ja - kiedy? Czekam na info.
    • Ziemia na skarpie - częściowo zapłacona, ale będzie porządkowana dalej wraz z wykopem Joanny, teraz nie opłaca się ciągnąć maszyny na pół dnia. Odpuściłam, bo faktycznie można to zrobić później, a nawet tak będzie lepiej.
    Z tego wszystkiego jadę do Lidla trochę zaszaleć!

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz