Wydawało się, że mam dzisiaj urlop od wyjazdów z domu, od telefonów i od budowy, ale nie - musiałam wyjść, lecz nie żałuję. Pojechałam bowiem, do jednego z banków po ciężko zarobione pieniądze Joanny i Colina, które dzisiaj weszły na konto. Żal by było żeby leżały przez nadchodzące wolne dni na zerowym koncie. Przetargałam więc je do drugiego banku - z lepszym oprocentowaniem. Normalnie robię tzw. "trójkąt bermudzki", czyli: pierwszy bank-kantor-drugi bank. Dzisiaj kurs lipny, więc zostawiłam zielone na dni kilka w tym "lepszym" banku.
Tatuś/Wojtuś na statek idzie dopiero we wtorek, więc:
- sobota: grillujemy z Ciocią Ewą i Wujkiem Rysiem!
- niedziela: spacer i moczenie Rustego w jeziorze Krypko! A przy okazji popatrzymy na nasze kominy :)
- poniedziałek: absolutne lenistwo, albo i nie, zobaczymy!
piątek, 30 kwietnia 2010
czwartek, 29 kwietnia 2010
Internet w salonie i bazylia w kuchni
No i stanęły moje pierwsze zioła w oknie "wygodnej kuchni"! Dostałam je dzisiaj od Marysi i Darka! Zrobili mi niespodziankę i przywieźli sliczna doniczkę z nasionami bazylii do wejherowskiego szpitala, gdzie byłam na badaniach. Szalenie się cieszę i bardzo Wam dziękuję!!!!
Diagnoza lekarza - wszystko w porządku, oprócz, rzecz jasna - rozumu! Ale tego to nie da się już wyciąć :)
W rezultacie wróciłam do domu przez Przetoczyno, zahaczając po drodze o Koleczkowo, gdzie u ogrodnika kupiłam niebieskie bratki, na wirtualny prezent dla Joanny
i pogadałam chwilkę przez telefon, ze swoim bratem - ksywka "baron" na prawej listwie naszego bloga, w "Piszmy do siebie".
Zapomniałabym powiedzieć, a to takie przecież ważne! Krzątając się po domku, prócz postawienia doniczki na parapecie w kuchni, podłączyłam również internet w salonie - łał!!! Wow!!!
Diagnoza lekarza - wszystko w porządku, oprócz, rzecz jasna - rozumu! Ale tego to nie da się już wyciąć :)
W rezultacie wróciłam do domu przez Przetoczyno, zahaczając po drodze o Koleczkowo, gdzie u ogrodnika kupiłam niebieskie bratki, na wirtualny prezent dla Joanny
i pogadałam chwilkę przez telefon, ze swoim bratem - ksywka "baron" na prawej listwie naszego bloga, w "Piszmy do siebie".
Zapomniałabym powiedzieć, a to takie przecież ważne! Krzątając się po domku, prócz postawienia doniczki na parapecie w kuchni, podłączyłam również internet w salonie - łał!!! Wow!!!
środa, 28 kwietnia 2010
Joanny urodzinki!
Kochana nasza Jubilatko!
Z całego serca życzymy Ci
Dni bardzo pogodnych i uśmiechniętych,
Dni bardzo mało pracowitych, acz owocnych w zielone!
Dni pełnych leśnego, a nie morskiego aromatu,
Dni pełnych tupotu w Twoim i Colina domu!
Babunia :) Tatuś :) Niuniuś :) i ja :)
Całujemy Ci pysio urodzinowo,
I tulimy Cię przemocno, bardzo mocno, mocno!!!
Z całego serca życzymy Ci
Dni bardzo pogodnych i uśmiechniętych,
Dni bardzo mało pracowitych, acz owocnych w zielone!
Dni pełnych leśnego, a nie morskiego aromatu,
Dni pełnych tupotu w Twoim i Colina domu!
Babunia :) Tatuś :) Niuniuś :) i ja :)
Całujemy Ci pysio urodzinowo,
I tulimy Cię przemocno, bardzo mocno, mocno!!!
O mało co garaż i kominy dwa
Sądząc z komentarzy (Jo i Dawid) na temat garażu, chyba uleciała mi decyzja, którą kilka dni temu podjęliśmy z Tatusiem. Niestety, musieliśmy z garażu zrezygnować. Za stromy wjazd i wyjazd i za duża dziura, w którą wpadałaby woda i śnieg.
Do dzisiejszego ranka miało być tylko okno, i to znacznie mniejsze niż na zdjęciu widocznym w poprzednim poście. Jednak sprawa od wielu dni nie dawała mi spokoju, więc niemal bez przerwy kombinowalam nad innym rozwiązaniem. W końcu dzisiaj wykluła mi się pewna koncepcja i z nią razem wyruszyłam na budowę. Naświetliłam ten pomysł kierownikowi budowy i prezesowi Promopacku - ten przypadkiem znalazł się na Wygodzie, bo przyjechał zawiadomić mnie, iż pan Ryba zachorował na ciężkie zapalenie płuc, więc na kilka dni przewidziana jest przerwa w budowie. Przykra sprawa - życzę mu zdrowia!
W rezultacie będą i drzwi i okno oraz schody z zewnątrz, które będą umiejscowione pod tarasikiem/galeryjką, biegnącym od ganku wzdłuż domu do narożnika północnego. Zrobi się dzięki temu nad schodami daszek uniemożliwiający nasypanie śniegu do dziury i deszcz nie będzie się lał, jak do studi. Trochę bełkotliwie może to brzmieć, ale wyglądać będzie fajnie. A przede wszystkim, będzie można normalnie z zewnątrz śmigać do i z "jużniegarażu"! Bardzo się cieszę, bo dzięki temu uzyskamy również odrębne wejście do domu!!!
Odpowiadam na Dawida zastrzeżenie:
- garaż przytulony do domu, o którym już wspomniałam, będzie odgraniczony od części spiżarnianej, czyli kuchennej, drzwiami/śluzą, więc smrody benzynowe nie dojdą! Kiedy garaż będzie wybudowany - nie wiem, ale chyba nie odrazu.
A na koniec wspomniane kominy dwa - jeden główny idący od piwnicy, drugi od kominka z płaszczem wodnym od parteru - szkoda tylko, że miedzy nimi stoi słup - beznadzieja!!! Ale, co tam! Jakoś fajnie się je wspólnie obuduje i razem z kominkiem, w stylu np. ludowo-rustykalnym (bo przecież nie pałacowym!), będą kapitalnie wyglądać!
Do dzisiejszego ranka miało być tylko okno, i to znacznie mniejsze niż na zdjęciu widocznym w poprzednim poście. Jednak sprawa od wielu dni nie dawała mi spokoju, więc niemal bez przerwy kombinowalam nad innym rozwiązaniem. W końcu dzisiaj wykluła mi się pewna koncepcja i z nią razem wyruszyłam na budowę. Naświetliłam ten pomysł kierownikowi budowy i prezesowi Promopacku - ten przypadkiem znalazł się na Wygodzie, bo przyjechał zawiadomić mnie, iż pan Ryba zachorował na ciężkie zapalenie płuc, więc na kilka dni przewidziana jest przerwa w budowie. Przykra sprawa - życzę mu zdrowia!
W rezultacie będą i drzwi i okno oraz schody z zewnątrz, które będą umiejscowione pod tarasikiem/galeryjką, biegnącym od ganku wzdłuż domu do narożnika północnego. Zrobi się dzięki temu nad schodami daszek uniemożliwiający nasypanie śniegu do dziury i deszcz nie będzie się lał, jak do studi. Trochę bełkotliwie może to brzmieć, ale wyglądać będzie fajnie. A przede wszystkim, będzie można normalnie z zewnątrz śmigać do i z "jużniegarażu"! Bardzo się cieszę, bo dzięki temu uzyskamy również odrębne wejście do domu!!!
Odpowiadam na Dawida zastrzeżenie:
- garaż przytulony do domu, o którym już wspomniałam, będzie odgraniczony od części spiżarnianej, czyli kuchennej, drzwiami/śluzą, więc smrody benzynowe nie dojdą! Kiedy garaż będzie wybudowany - nie wiem, ale chyba nie odrazu.
A na koniec wspomniane kominy dwa - jeden główny idący od piwnicy, drugi od kominka z płaszczem wodnym od parteru - szkoda tylko, że miedzy nimi stoi słup - beznadzieja!!! Ale, co tam! Jakoś fajnie się je wspólnie obuduje i razem z kominkiem, w stylu np. ludowo-rustykalnym (bo przecież nie pałacowym!), będą kapitalnie wyglądać!
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Telefoniczno-domowy poniedziałek
Mimo wcześniejszych ustaleń, dzisiaj i przypuszczalnie również jutro, mam przerwę w jeździe na Wygodę.
Jednak mimo tego "urlopu" telefon działał i przekazywał od rana różne informacje:
- pan Ryba zadzwonił, że oficjalnie jest chory na 3 dni, a nieoficjalnie, że pod Łodzią ma fuchę. Prawda jaki wzruszająco szczery?! Jego robolki podobno pracują - wycinają w hali resztę kroksztynów, a jutro lub w środę mają zabrać się za stawianie krokwi;
- pan Jan zawiadomił, że nie dzisiaj, lecz w środę, będą stawiane oba kominy, gdyż przywieźli mu nie ten rozmiar co należy, a wymiana potrwa do popołudniowego jutra!
- bank, w postaci maila od pani Anny, poinformował mnie rano, że pani Ania zatelefonuje po 12-tej, aby przekazać mi kolejne informacje kredytowe. Za pól godziny będzie 3 PM i czekam dalej...
- zadzwoniłam do pana Tomka - elektryka - z propozycją, aby pojechał na Wygodę i przeciągnął kabel od zewnętrznej skrzynki elektrycznej do domu, do piwnicy. Koszmarogaraż nie jest jeszcze zasypany, okno jest w nim narazie wielkie, więc zaoszczędzi sobie pracę łopatą i przez tę wielką dziurę spoko wprowadzi kabel do katakumb! Prawdopodobnie na budowie będzie jutro, lub najdalej w sobotę.
Do kitu z takim dniem!
Jednak mimo tego "urlopu" telefon działał i przekazywał od rana różne informacje:
- pan Ryba zadzwonił, że oficjalnie jest chory na 3 dni, a nieoficjalnie, że pod Łodzią ma fuchę. Prawda jaki wzruszająco szczery?! Jego robolki podobno pracują - wycinają w hali resztę kroksztynów, a jutro lub w środę mają zabrać się za stawianie krokwi;
- pan Jan zawiadomił, że nie dzisiaj, lecz w środę, będą stawiane oba kominy, gdyż przywieźli mu nie ten rozmiar co należy, a wymiana potrwa do popołudniowego jutra!
- bank, w postaci maila od pani Anny, poinformował mnie rano, że pani Ania zatelefonuje po 12-tej, aby przekazać mi kolejne informacje kredytowe. Za pól godziny będzie 3 PM i czekam dalej...
- zadzwoniłam do pana Tomka - elektryka - z propozycją, aby pojechał na Wygodę i przeciągnął kabel od zewnętrznej skrzynki elektrycznej do domu, do piwnicy. Koszmarogaraż nie jest jeszcze zasypany, okno jest w nim narazie wielkie, więc zaoszczędzi sobie pracę łopatą i przez tę wielką dziurę spoko wprowadzi kabel do katakumb! Prawdopodobnie na budowie będzie jutro, lub najdalej w sobotę.
Do kitu z takim dniem!
Szukam sponsora
Wczoraj, w ramach miłego spacerku, jak czyni to prawdziwy Polak z Polakiem w każdą niedzielę, pojechaliśmy z kaszlącym, ale pełnym energii Wojtulkiem na rekonesans do Obi.
W rezultacie tego sympatycznego wypadu
PILNIE POSZUKUJĘ SPONSORA!!!!
Dlaczego? Sami widzicie!A to dopiero początek!!!
niedziela, 25 kwietnia 2010
Jarka imieniny
JARECZKU!
Dziś są Twoje imieniny,
miej więc więcej dziarskiej miny,
wiele uśmiechu i mało złości,
wiele uśmiechu i mało złości,
a w domu zawsze pełno fajnych, z Przetoczyna, gości!
sobota, 24 kwietnia 2010
Witamy USA!
Witam Amerykę! A witam ją w postaci mojego Brata Krzysztofa, który, choć sporo młodszy ode mnie, to, jasna sprawa - jest Wielkim Bratem :)
Był dotychczas mocno zajęty, ale, mam nadzieję, już od jutra będziemy go tu codziennie "widzieć"!
Był dotychczas mocno zajęty, ale, mam nadzieję, już od jutra będziemy go tu codziennie "widzieć"!
czwartek, 22 kwietnia 2010
Wietrzysko i pies na Wygodzie
Wiatr i zimno, to dwie przyczyny, dla których robolki dzisiaj na budowę nie przyjechały. Natomiast Alicji, Niuniusiowi i mnie zimno nie przeszkodziło w pożegnalnym spacerku na Wygodzie - Alisia wróci tu pewnie dopiero w październiku (a może w wakacje wpadnie na chwilę lub dwie...).
Ponieważ wiatr rozwiał wszystkie śmieci, które były upchane po krzakach - dam ja za to panom robolkom reprymendę, oj dam - więc
Ali zaraz po wyjściu z samochodu zerwała z krzaka plastikową siatę i upchała do niej, co tylko znalazła na drodze, a szczęśliwy pies obsikal, co tylko stało na jego drodze!
Tylko małą chwilę połaziliśmy po bebechach domku i pędem do samochodu, bo tak było wietrznie i lodowato, że ręce na migawce grabiały!
Ale i tak spacer był fajny - następny w tym składzie, nie wiadomo kiedy, a chciałoby się, jak najczęściej i najszybciej!
Ponieważ wiatr rozwiał wszystkie śmieci, które były upchane po krzakach - dam ja za to panom robolkom reprymendę, oj dam - więc
Ali zaraz po wyjściu z samochodu zerwała z krzaka plastikową siatę i upchała do niej, co tylko znalazła na drodze, a szczęśliwy pies obsikal, co tylko stało na jego drodze!
Tylko małą chwilę połaziliśmy po bebechach domku i pędem do samochodu, bo tak było wietrznie i lodowato, że ręce na migawce grabiały!
Ale i tak spacer był fajny - następny w tym składzie, nie wiadomo kiedy, a chciałoby się, jak najczęściej i najszybciej!
Ponieważ każdy spacer z Rustym obowiązkowo musi zakończyć się na srajścieżce, to i dzisiaj tam podreptaliśmy - miejsce to, jak widać na załączonym obrazku, wprowadza Niuniusia w dziki amok! Jak miejscowe obszczymurki go kiedyś w takim biegu zobaczą, to żaden pod płot nie podejdzie, ha!
środa, 21 kwietnia 2010
Piernikowa chatka
Mimo kiepskiej pogody - wietrzysko i siąpiący deszczyk - ekipa p. Edka pracowała, a ja musiałam pojechać na odbiór kolejnej układanki.
Panaedkowe robolki poukładały i poprzylepiały kolejne elementy naszej piernikowej chatki! Robi mi się włochaty grzbiet, jak patrzę na te kawałki, z których powstaje dom i wierzyć mi się nie chce, że to kiedyś będzie miejsce przytulne i ciepłe.
Chwilę przed tym nim przyjechałam, to ponoć wyjątkowo powiało. Skutek - płyty w trakcie rozładunku poleciały im na łby. Poza tym coś przy dźwigu się poluźniło i walnęło haczykiem w górkę szczytowej płyty - co widać na zdjęciu z mieczami balkonowymi. Mam się niczym nie martwic, bo i tak ponoć będzie cudnie!
Pewnie, jedni mają gdzieś, a drudzy się nabijają - to mój komentarz do dwóch ostatnich zdjęć
Panaedkowe robolki poukładały i poprzylepiały kolejne elementy naszej piernikowej chatki! Robi mi się włochaty grzbiet, jak patrzę na te kawałki, z których powstaje dom i wierzyć mi się nie chce, że to kiedyś będzie miejsce przytulne i ciepłe.
Chwilę przed tym nim przyjechałam, to ponoć wyjątkowo powiało. Skutek - płyty w trakcie rozładunku poleciały im na łby. Poza tym coś przy dźwigu się poluźniło i walnęło haczykiem w górkę szczytowej płyty - co widać na zdjęciu z mieczami balkonowymi. Mam się niczym nie martwic, bo i tak ponoć będzie cudnie!
Pewnie, jedni mają gdzieś, a drudzy się nabijają - to mój komentarz do dwóch ostatnich zdjęć
;-)
wtorek, 20 kwietnia 2010
Instalacje dc
Hejka!
Sorry, ale nie mogłem sie powstrzymac.
Pisze jako komentarz do poprzedniego posta odnosnie instalacji c.w.u. i c.o.
Generalnie to wyglada dobrze, ale zawsze moze byc lepiej i taniej :)
Opiewana przezemnie wczesniej pompa ciepla solanka/woda faktycznie zdaje egzamin tylko przy niskotemperatórowej podlogówce a nie przy legallecie i grzejnikach, pewnie dla tego pan Darek z niej zrezygnowal. (Joanna i Colin powinni nad tym pomyslec).
Kociol na pallet jest ok!
Moja propozycja- zrezygnowac z solarów!
Proponowany Vitosol 200T zestaw z jednym kolektorem 14000 zl! kliknij tutaj a w kosztorysie wspomniane sa dwa kolektory!
-Uklad solarny tylko wspomoze podgrzewanie wody (60% zapotrzebowania) co oznacza ze bedzie trzeba piec na pallet odpalac niemal codziennie przez caly rok by podgrzac te 300l wody uzytkowej.
-duuzo tansza od solarów
-Energooszczedna i bezobslugowa
-Nie wymaga ziemnych kolektorów, kompaktowa
-Wydajna 24/h 365 dni w roku w przeciwienstwie do solarów
-Wspóldziala z wentylacja!! Wyssie cieple, zurzyte powietrze z kilku pomieszczen i zamieni je w ciepla wode pod przysznic itd! Trzeba to tylko odpowiednio zaprojektowac.
-Ma swój wlasny sanitarny zbiornik wody uzytkowej 280l dzieki czemu bedzie mozna zrezygnowac ze 300l biwalentnego zbiornika wody c.o. (Piec na pallet ma zintegrowany 150l zbiornik wody)
-Dzieki tej pompie piec na pallet bedzie sie odpalac tylko zima i tylko do ogrzewania, gdy kominek z plaszczem juz nie wystarczy, przedluzy to zywotnosc pieca, obnizy koszty etc.
-Pompa Vitocall 160-A jest dostepna z dodatkowa wezownica do podlaczenia kolektorów slonecznych wiec bedzie mozna kiedys kiedys gdy sie trafi okazja je dokupic.
-Polecam poczytac opinie uzytkowników
Uzadzenie do zakupu w promocji w GDANSKU
Warto pamietac ze kociol na pallet pobiera 700W-800W Energii elektrycznej. Vitocall 160-A tylko 430W , plus ewentualny wentylator przy wspólpracy z wentylacja pomieszczen.
Nie wiem ile piec na pallet kosztuje ale przy tej pompie do podgrzewu wody uzytkowej i kominku z plaszczem do ogrzewania mozna zime przezyc w nowym dobrze ocieplonym domu, warto pamietac ze Legallet ma równiez elektryczny agregat. A jakis piec w koncu kupic ale spokojnie. Czasami firmy sprzedaja w polowie ceny po windykacji od zbankrutowanych klientów.
Co do wspomnianych oszczednosci na kolektorach slonecznych, wiec gdy sie ogrzewa elektrycznie lub gazem cieklym to moze i taki koszt solarów sie zwróci po 6-8 latach. ALE podgrzanie 300 litrów wody proponowana przeze mnie pompa kosztuje 1,5zl, inwestycja w solary zwrócila by sie po 30 latach!! Czy to ma sens?
Proponuje ten post wydrukowac i pokazac panu Darkowi koniecznie!!!!!!.
P.S. Po co kupowac najdrozsze na swiecie grzejniki viessmana?
Pozdrawiam
dawid
Instalacje - Specyfikacje
Hej, mądre chłopaki! Dostałam kosztorys na grzanie, pranie i sikanie! Jak zobaczyłam koszty, to zrobiłam rybkę i musiałam się reanimować! No, bo każdego trafi, jak zobaczy sumę ponad pięćdziesiątkę na początku - i to nie w Totku!
Pan Darek, kierując się i ekologią i perspektywą oszczędności, celowo zaproponował urządzenia lepsze, ale też droższe, więc trochę mnie ścięło z nóg, jednak jak pomyślałam o przyszłych oszczędnościach, to stres przeszedł mi natychmiast, ale portfel dalej się nie chciał się uspokoić!
Ponieważ Wam ceny nie są potrzebne, więc bez wrażenia i cierpienia, możecie sobie na te specyfikację popatrzeć.
Słów kilka do Dawida - nie szalej po internecie szukając alternatyw dla poniższego, tylko ucz się! Zdążymy zrobić weryfikację, jak przyjedziesz - jeśli łaskawy wulkan w Islandii pozwoli :) Teraz nie mam czasu, ale później dodam fotki i linki do tych urządzeń.
KOTŁOWNIA Kocioł FUTURA PELLETS (Cichewicz) 1 Zasobnik na pellety 300l 1 Zawór termiczny 1 Naczynie zbiorcze 1 Wymienniki płytowe 2 Pompy obiegowe 3 Zawory i filtry Rura fi28 CU 30 m Rura fi 22 CU 30 m Mocowania Zasobnik biwalentny GALMET 300l Kominek z płaszczem wodnym CTM Automatyka do kominka Kształtki miedziane INSTALACJA WODNA, GRZEWCZA I SANITARNA PLASTIK REHAU Rura 20 x 2 90 m Rura 25 x2,5 32 m Rura 16 x 2 240 m Trójnik redukcyjny 27 szt Kolana fi16 10 szt Kolana fi 20 6 szt Kolana fi25 20 szt Kolano ścienne fi 16 14 szt Kolana ścienne fi 20 6 szt Zawory Filtr wodny 3/4 " Rozdzielacza 6-obwodowy 1 szt Rozdzielacza 5-obwodowy 1 szt Szafka natynkowa 2 szt Złączki zaciskowe 11 kpl Zawory śrubunkowe 1 " 4 szt Odpowietrzniki automatyczne 4 szt Złączki przejściowe gwintowane 32 szt Geberit DUOFIX WC 3 szt Geberit DUOFIX bidet 2 szt Wsporniki dystansowe 5 szt Korki do prób 20 szt Otulina18/9 240 m Otulina 22/9 90 m Otulina 28/9 32 m Taśma wulkanizacyjna 2 szt Uchwyty do baterii 10 szt Rury i kształtki kanalizacyjne Grzejniki VIESSMANN a. 550 x 1200 4 szt b. 550 x 600 3 szt c. 550 x 700 1 szt d. 550 x 1400 1 szt Szyny mocujące 9 kpl Zawory grzejnikowe 9 kpl Grzejniki łazienkowe a. 785 x 500 1 szt b. 1055 x 500 1 szt Zawory termostatyczne kątowe 2 szt ZESTAW SOLARNY VITOSOL 200T 2 x 3m2 Zestaw przyłączeniowy Zestaw pompowy Regulator VITOSOLIC 200 Zestaw napełniania |
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Sumak odurzający
Sumaki: Marysia & Darek |
Rusty z Maria-Sumakiem |
A kiedyś takie będą... |
Dzień, jak nie "codzień"
- Alicja - nie odleci również jutro, gdyż Ryanair odwołał loty do 21 kwietnia - udało się zabukować kolejny bilet dopiero na 1 maja! Piszę dopiero, bo zaległości w szkole Ali ma coraz większe, no i tęskni już za swoją sunią i Dawidem (niekoniecznie w tej kolejności).
- Notariusz - ostateczna sprzedaż Chwaszczyna - przed chwilą odwołany, bo nie ma jak wrócić z Włoch!
- Kredyt - narazie bank, w realnej postaci pani Anny, milczy - czekamy obie na decyzję ubezpieczyciela, a to, niestety, musi potrwać. Sądzę, że jutro-pojutrze będę podpisywać ostateczną umowę.
- Wygoda - telefon przed godziną z informacją, że do popołudnia przerwa - panowie, czyli ekipa pana Edka, w oczekiwaniu na samochód, który ma przewieźć szkielet piętra, zabijają czas wykańczając na hali kroksztyny i wimpergi.
- Hydraulik - telefonował, że dzisiaj nie może, a jutro może....
- Kominy - zapłacone - mamy się spotkać na budowie, w składzie Ryba, Jan i ja - kiedy? Czekam na info.
- Ziemia na skarpie - częściowo zapłacona, ale będzie porządkowana dalej wraz z wykopem Joanny, teraz nie opłaca się ciągnąć maszyny na pół dnia. Odpuściłam, bo faktycznie można to zrobić później, a nawet tak będzie lepiej.
Z tego wszystkiego jadę do Lidla trochę zaszaleć!
piątek, 16 kwietnia 2010
Witamy Lidzię i Andrzeja
Od dzisiaj gościmy w naszym gronie naszych przyjaciół i sąsiadów zza miedzy, a także wspólnego Urzędu Gminy w Szemudzie - Lidię i Andrzeja z Jeleńskiej Huty!!!
Hurra! Hurra! Hurra!
Hurra! Hurra! Hurra!
Ogród przyjaźni, czyli pewna propozycja
Moi Kochani Przyjaciele!
Wracając dzisiaj z Wygody, coś sobie wymyśliłam i proszę teraz o komentarz, czy ta moja idea jest do przyjęcia.
Proponuję, aby na pierwszą, oficjalnie-przyjacielską wizytę-parapetówkę w Lubiczówce na Wygodzie, każdy przytargał ze sobą małe, koniecznie mrozoodporne, drzewko owocowe - od dziewczynek np. czereśnia lub jabłoń, ze wskazaniem na czereśnię (byle nie wiśnia, bardzo proszę), a od chłopczyków np. śliwa lub grusza. Koszt niewielki, sprawdziłam, około 15-20 zł od badyla, a frajda wielka!
Każde drzewko opatrzę solidną, drewnianą wizytówką, z wyrytym imieniem darczyńcy. Tak powstanie nasz Ogród przyjaźni, owocujący co roku pamięcią o naszej wzajemnej sympatii! Oczywiście, każdy będzie mógł zawsze skubnąć sobie po własnym owocku ;-)
I co Wy na to?
A kiedyś, kiedyś, o poranku, będzie wokół rozbrzmiewać głos: "Rusty, nie sikaj na Jarusia!"
Wracając dzisiaj z Wygody, coś sobie wymyśliłam i proszę teraz o komentarz, czy ta moja idea jest do przyjęcia.
Proponuję, aby na pierwszą, oficjalnie-przyjacielską wizytę-parapetówkę w Lubiczówce na Wygodzie, każdy przytargał ze sobą małe, koniecznie mrozoodporne, drzewko owocowe - od dziewczynek np. czereśnia lub jabłoń, ze wskazaniem na czereśnię (byle nie wiśnia, bardzo proszę), a od chłopczyków np. śliwa lub grusza. Koszt niewielki, sprawdziłam, około 15-20 zł od badyla, a frajda wielka!
Każde drzewko opatrzę solidną, drewnianą wizytówką, z wyrytym imieniem darczyńcy. Tak powstanie nasz Ogród przyjaźni, owocujący co roku pamięcią o naszej wzajemnej sympatii! Oczywiście, każdy będzie mógł zawsze skubnąć sobie po własnym owocku ;-)
I co Wy na to?
A kiedyś, kiedyś, o poranku, będzie wokół rozbrzmiewać głos: "Rusty, nie sikaj na Jarusia!"
Ganek
Wczoraj - dzień pełen spraw wszelakich. Alicja nie wyleciała do Irlandii, z powodu erupcji wulkanu na Islandii, a na budowie nie byłam, co nie znaczy, że miałam wolne :) Nowym terminem Alisi wyjazdu jest wtorek 20 kwietnia, czy samoloty będą już latać - zobaczymy.
Dzisiaj - jak dojechałam już na Wygodę, to panowie zadzwonili, że ich nie będzie. Trudno, ale szkoda mi i czasu i paliwa. Nie pojechałam jednak na darmo, bo przynajmniej zobaczycie gankowe nóżki.
Dzisiaj - jak dojechałam już na Wygodę, to panowie zadzwonili, że ich nie będzie. Trudno, ale szkoda mi i czasu i paliwa. Nie pojechałam jednak na darmo, bo przynajmniej zobaczycie gankowe nóżki.
środa, 14 kwietnia 2010
30 dzień budowy
Miecze |
Slupy ganku |
To widok przy zmywaniu |
Zważywszy na to, że w międzyczasie były święta i kilka dni kiepskiej pogody, to chyba jest niezłe tempo.
A z mniej przyjemnych informacji - trzeba już stawiać oba kominy, bo za chwile "mury" dojdą do góry - znów się pan Jan ucieszy, że odchudzi nasz portfel!
Jutro przerwa w budowaniu do piątku, bo panowie pracują na hali nad piętrem i kilkoma innymi elementami, a ja odwożę Alisię na lotnisko. Oj, będzie bardzo, bardzo smutno bez jej uśmiechu i wielkiej, przewielkiej pomocy! Bardzo pracowicie spędziła te dwa tygodnie w domu! Teraz wróci do Galway i zamiast się zrelaksować, będzie musiała się ostro zabrać za intensywną pracę na uczelni. Trudno, kiedyś odpocznie na Wygodzie ;-)
Przez miesiąc Roverem przejechałam dokładnie 2 230 kilometrów, do tego należy dodać ileś tam przejechanych kilometrów Red Bullem, ale ile - nie wiem, pewnie "troszkę"!
wtorek, 13 kwietnia 2010
Słup salonowy
Salonowiec |
Roverowe biuro |
Poza tym dzisiaj rano niewiele było do zobaczenia nowego, gdyż panowie kończyli układanie dech stropowych.
Odebrałam od hydraulika nasze plany, pogadałam z panem Edkiem, chwilę "popracowałam" w swoim biurze i wróciłam do Gdyni. Tu zakupy, krawcowa i spacer, a teraz rozmowa z Wami...
;-)
poniedziałek, 12 kwietnia 2010
Parter i jego szkielet
Obiecane szczegóły, czyli kolejne etapy stawiania, przyklejania, nawiercania ścian parteru.
Klocki Lego to szczylek przy naszych ściankach!
Szkielet parteru
Dziś 28 dzień budowy! I co, i to, że nasz szkielet ma pierwsze gnaty! A ja, ja jestem poziomicą, co widac na załączonym obrazku ;-)
Zdjęcia z poszczególnych etapów stawiania parteru, w następnym poście, teraz muszę wyjść...
Zdjęcia z poszczególnych etapów stawiania parteru, w następnym poście, teraz muszę wyjść...
niedziela, 11 kwietnia 2010
Hołd pamięci
Moja Mama, zainspirowana dzisiejszą rozmowa z Ciocią/Ewą stwierdziła, że skoro piszę bloga, którego nasze dzieci i Wy, nasi najbliżsi przyjaciele czytacie, to powinnam na tle obecnych, tragicznych wydarzeń, wspomnieć również o moim dziadku ciotecznym, który zginął w Katyniu.
Brat mojej Babci, Melanii Śliwkowskiej, po mężu herbu Ostoja, z domu Małeckiej, matki mojej matki
inż. porucznik rezerwy WP - saper Lucjan Franciszek Małecki ur. 3.12.1896 roku w Kaliszu s. Jana i Melanii z d. Jajte.
Absolwent Podchorążówki w Przemyślu i Politechniki Warszawskiej - Wydziału Inżynierii Wodnej. 19.02.1939 r. zawarł związek małżeński z Anielą Chylińską. Małżeństwo było bezdzietne.
Po studiach podjął pracę w Instytucie Meteorologicznym w Warszawie, gdzie pracował do roku 1930. W roku 1931 podejmuje pracę w Wydziale Budownictwa Magistratu m.st. Warszawy, gdzie pracował do roku 1939, do dnia Jego zmobilizowania.
Po wkroczeniu wojsk radzieckich na nasze wschodnie ziemie kresowe, dostaje się do niewoli i osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku. Stamtąd pisał do żony do Warszawy. Przed Wielkanocą w roku 1940 dotarła od niego do żony ostatnia wieść - telegram, że wywożą ich do innego obozu, nie wiadomo jeszcze gdzie i do którego i na tym zakończył się z nim jakikolwiek kontakt.
Następna informacja, to ogłoszenie w prasie niemieckiej o odkryciu w rejonie Katynia masowych grobów 12 tysięcy oficerów polskich, jeńców wojennych rozstrzelanych przez NKWD w roku 1940 na rozkaz Stalina.
Z czasem zaczęto podawać imienną listę rozstrzelanych jeńców, na której znalazł się porucznik rezerwy WP Lucjan Małecki.
Decyzją Ministra Obrony Narodowej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 5 października 2007 roku, dzięki staraniom Leszka Małeckiego, który jest synem Jego brata, porucznik Lucjan Małecki został pośmiertnie awansowany na stopień kapitana Wojska Polskiego.
Nieśmiertelnik z Jego nazwiskiem, dzięki staraniu Danuty Nowickiej zd. Śliwkowskiej, od 11 kwietnia 1999 r. jest umieszczony w kościele pw. Najświętszej Marii Panny Królowej Polski w Gdyni przy ul. Świętojańskiej.
Drugi nieśmiertelnik z Jego nazwiskiem staraniem Dobrochny Grochowskiej z d. Śliwkowskiej wśród innych tego typu tablic został umieszczony na zewnętrznej lewej ścianie kościoła p.w. św. Boromeusza w Warszawie przy cmentarzu Powązkowskim.
Dnia 17.09.2009 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Olsztynie przy czynnym udziale Leszka Małeckiego, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie dokonał uroczystego posadzenia Dębów Pamięci ku czci pomordowanych oficerów-absolwentów wyższych uczelni związanych z Olsztynem, łącznie z odsłonięciem obelisku z wyrytymi na niej nazwiskami oficerów. Dęby zostały posadzone wzdłuż ciągu pieszego Alei Ofiar Katyńsklich w miasteczku akademickim na Górce Kortowskiej.
Dąb Pamięci ku czci por. Lucjana Małeckiego absolwenta Politechniki Warszawskiej to ostatnie drzewo po prawej stronie Alei Ofiar Katyńskich licząc od obelisku w kierunku Rektoratu. Należy podkreślić, że w uroczystości tej wziął udział Prezydent RP Lech Kaczyński.
śp. kpt inż. Lucjan Franciszek Małecki
Brat mojej Babci, Melanii Śliwkowskiej, po mężu herbu Ostoja, z domu Małeckiej, matki mojej matki
inż. porucznik rezerwy WP - saper Lucjan Franciszek Małecki ur. 3.12.1896 roku w Kaliszu s. Jana i Melanii z d. Jajte.
Absolwent Podchorążówki w Przemyślu i Politechniki Warszawskiej - Wydziału Inżynierii Wodnej. 19.02.1939 r. zawarł związek małżeński z Anielą Chylińską. Małżeństwo było bezdzietne.
Po studiach podjął pracę w Instytucie Meteorologicznym w Warszawie, gdzie pracował do roku 1930. W roku 1931 podejmuje pracę w Wydziale Budownictwa Magistratu m.st. Warszawy, gdzie pracował do roku 1939, do dnia Jego zmobilizowania.
Po wkroczeniu wojsk radzieckich na nasze wschodnie ziemie kresowe, dostaje się do niewoli i osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku. Stamtąd pisał do żony do Warszawy. Przed Wielkanocą w roku 1940 dotarła od niego do żony ostatnia wieść - telegram, że wywożą ich do innego obozu, nie wiadomo jeszcze gdzie i do którego i na tym zakończył się z nim jakikolwiek kontakt.
Następna informacja, to ogłoszenie w prasie niemieckiej o odkryciu w rejonie Katynia masowych grobów 12 tysięcy oficerów polskich, jeńców wojennych rozstrzelanych przez NKWD w roku 1940 na rozkaz Stalina.
Z czasem zaczęto podawać imienną listę rozstrzelanych jeńców, na której znalazł się porucznik rezerwy WP Lucjan Małecki.
Decyzją Ministra Obrony Narodowej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 5 października 2007 roku, dzięki staraniom Leszka Małeckiego, który jest synem Jego brata, porucznik Lucjan Małecki został pośmiertnie awansowany na stopień kapitana Wojska Polskiego.
Nieśmiertelnik z Jego nazwiskiem, dzięki staraniu Danuty Nowickiej zd. Śliwkowskiej, od 11 kwietnia 1999 r. jest umieszczony w kościele pw. Najświętszej Marii Panny Królowej Polski w Gdyni przy ul. Świętojańskiej.
Drugi nieśmiertelnik z Jego nazwiskiem staraniem Dobrochny Grochowskiej z d. Śliwkowskiej wśród innych tego typu tablic został umieszczony na zewnętrznej lewej ścianie kościoła p.w. św. Boromeusza w Warszawie przy cmentarzu Powązkowskim.
Dnia 17.09.2009 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Olsztynie przy czynnym udziale Leszka Małeckiego, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie dokonał uroczystego posadzenia Dębów Pamięci ku czci pomordowanych oficerów-absolwentów wyższych uczelni związanych z Olsztynem, łącznie z odsłonięciem obelisku z wyrytymi na niej nazwiskami oficerów. Dęby zostały posadzone wzdłuż ciągu pieszego Alei Ofiar Katyńsklich w miasteczku akademickim na Górce Kortowskiej.
Dąb Pamięci ku czci por. Lucjana Małeckiego absolwenta Politechniki Warszawskiej to ostatnie drzewo po prawej stronie Alei Ofiar Katyńskich licząc od obelisku w kierunku Rektoratu. Należy podkreślić, że w uroczystości tej wziął udział Prezydent RP Lech Kaczyński.
Subskrybuj:
Posty (Atom)