Czy to znaczy, że o poranku trzeba kalosić? Ślimaki, nauczyłaś mnie Siostrzyczko, jeść już bardzo dawno temu! Pamiętam jak jeszcze mieszkalaś już na swoim, chyba na Przymorzu? To był koniec lat 70-tych, zrobilaś ślimaki prażone w skorupkach na patelni wyłożonej grubą warstwą soli! To było, na ten czas wielkim wyzwaniem, ale mając męża w temacie (rybołóstwol), mogliśmy sobie pozwolić na odważne eksperymenty. To, co wyszło z tej patelni wszystkim smakowało! Pamietam jak nasz Tata, w 1967 chyba roku, zapoznał nas z homarami! Miał wielu przyjaciół pracujących na dalekomorskich trałwowcach, którzy robili co mogli by przeszmóglować zamrożone okazy do Gdyni. Pierwszego homara jedliśmy ugotowanego na parze z dodatkiem ketczupu bo innych przypraw wtedy nie było! Nie pamietam czy był to raj w pysku, ale od tego momentu nie było dla mnie problemu próbować kolejnych owoców morza. Ty, swoimi ślimakami, nauczyłaś mnie wszelkie "ścierwo" z morza jeść ze smakiem i tak jest do tej pory. I tu mała ciekawostka! Nauczyłem się jeść ryby dopiero, z dobre dwadziescia lat później! I teraz nie odpuszczam żadnego momentu by nie zjeść dobrej rybki z grilla. Marzy mi się by wpaść do Was na kolejną rocznicę ślubu i pogrilować Wam krewetki tak jak było parę lat temu. Jak się Wasi sąsiedzi wybudują to się poświęcę i coś wymyślę by na sąsiedzkim party być waszym Grill Master! A tym czasem zbierajcie śimaki bo winniczki są w cenie, a i dobry lunch z nich też można mieć!
Pamiętasz krewetki z grill'a i łososia z rusztu, które zrobiłem Wam na rocznicę? Trzeba to będzie powtórzyć! Krewetki przywiozłem wtedy samolotem z Hamburga i poszły odrazu na ogień! Czy to się kiedyś jeszcze "nawrati?
Kto może niech o poranku sobie połazi - jest fajnie!
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie,ja o poranku ślimaki zbieram,może ma ktoś ochotę?(na przyrządzenie oczywiście)
OdpowiedzUsuńsa pyszne - jadlam, wiec polecam!
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że o poranku trzeba kalosić?
OdpowiedzUsuńŚlimaki, nauczyłaś mnie Siostrzyczko, jeść już bardzo dawno temu! Pamiętam jak jeszcze mieszkalaś już na swoim, chyba na Przymorzu? To był koniec lat 70-tych, zrobilaś ślimaki prażone w skorupkach na patelni wyłożonej grubą warstwą soli! To było, na ten czas wielkim wyzwaniem, ale mając męża w temacie (rybołóstwol), mogliśmy sobie pozwolić na odważne eksperymenty. To, co wyszło z tej patelni wszystkim smakowało! Pamietam jak nasz Tata, w 1967 chyba roku, zapoznał nas z homarami! Miał wielu przyjaciół pracujących na dalekomorskich trałwowcach, którzy robili co mogli by przeszmóglować zamrożone okazy do Gdyni. Pierwszego homara jedliśmy ugotowanego na parze z dodatkiem ketczupu bo innych przypraw wtedy nie było! Nie pamietam czy był to raj w pysku, ale od tego momentu nie było dla mnie problemu próbować kolejnych owoców morza. Ty, swoimi ślimakami, nauczyłaś mnie wszelkie "ścierwo" z morza jeść ze smakiem i tak jest do tej pory. I tu mała ciekawostka! Nauczyłem się jeść ryby dopiero, z dobre dwadziescia lat później! I teraz nie odpuszczam żadnego momentu by nie zjeść dobrej rybki z grilla. Marzy mi się by wpaść do Was na kolejną rocznicę ślubu i pogrilować Wam krewetki tak jak było parę lat temu. Jak się Wasi sąsiedzi wybudują to się poświęcę i coś wymyślę by na sąsiedzkim party być waszym Grill Master! A tym czasem zbierajcie śimaki bo winniczki są w cenie, a i dobry lunch z nich też można mieć!
.
O poranku trzeba wypic kawe!!!
OdpowiedzUsuńNajblizsza rocznica bedzie za kilka dni, to pewnie nie zdazysz..., szkoooda!
OdpowiedzUsuńU nas slimakow mniej niz w Rumii, ale jak by co, to dla Ciebie uzbieram.
Pamiętasz krewetki z grill'a i łososia z rusztu, które zrobiłem Wam na rocznicę? Trzeba to będzie powtórzyć! Krewetki przywiozłem wtedy samolotem z Hamburga i poszły odrazu na ogień! Czy to się kiedyś jeszcze "nawrati?
OdpowiedzUsuńsamoloty z Hamburga dalej do nas przylatuja, wiec nie ma problemu z krewetkami, a lososia kupie tam, gdzie zawsze...
OdpowiedzUsuń